Translate

czwartek, września 08, 2016

CZAJNIK I SPÓŁKA

CZAJNIK I SPÓŁKA


     Czerwony czajnik w białe kropki aż się zagotował ze złości i jeszcze bardziej poczerwieniał. Stojący tuż obok imbryk, z zaparzoną przed chwilą owocową herbatą, przeraził się nie na żarty i zaczął ze strachu dygotać  tak bardzo, że aż pokrywka zaczęła na  nim podskakiwać. Nawet czarna kotka, wylegująca się pod nieobecność domowników w słonecznej plamie na kuchennym stole, zeskoczyła przestraszona hałasem, jako robiła podskakująca  na imbryku z herbatą pokrywka i uciekła do  łazienki.  
     Czerwony czajnik w białe kropki, najważniejsza postać w kuchni, był  zazwyczaj niezwykle opanowany i nigdy nie rozgrzewał się aż do czerwoności. Już samym wyglądem wzbudzał ogólną  sympatię i od początku cieszył się zaufaniem wszystkich mieszkańców kuchni. Pękaty, z grubym brzuszkiem i czerwoną pokrywką z czarną kulką na wierzchu, za którą można było ją podnieść, wyglądał niezwykle elegancko i statecznie.
      Nikt nie wiedział, z jakiego powodu czajnik tak bardzo się zezłościł, ale nikt nie odważył się o to zapytać. Wszyscy zastygli w bezruchu. Wieść o tym, co dzieje się z czajnikiem obiegła pocztą pantoflową wszystkie szafki i szuflady kuchenne. Żadna szklanka, żaden kubek, ani jedna łyżka, łyżeczka, nóż czy widelec nie miały odwagi szczęknąć czy zadzwonić.
     Wszyscy czekali w bezruchu, spoglądając jeden na drugiego i czekając aż raczy się odezwać  czerwony czajnik w białe kropki. Czarna kotka, nie słysząc najmniejszego hałasu poczuła się na tyle bezpieczna, że po cichu, na swoich kocich paluszkach wyszła z łazienki i podeszła niezauważalnie do kuchni. Szkoda jej było miejscówki na kuchennym stole w plamie słonecznej, która w każdej chwili mogła zniknąć bo słońce właśnie  chyliło się ku zachodowi.
     Wokół panowała cisza. Wszyscy w kuchni dalej trwali w bezruchu. Wreszcie czajnik westchnął kilka razy, podkręcił sumiastego wąsa, wyprostował rączkę, kichnął , odchrząknął i w końcu odezwał się:
    - Jak pewnie wszyscy doskonale wiecie, znamy się już bardzo długo. Sam już dokładnie nie pamiętam, ile mam lat. Wyglądam jak nowy bo gospodarze o mnie bardzo dbają, Zawsze byłem ozdoba tej kuchni. Kolor czerwony, jak pewnie nie raz słyszeliście,  to ulubiony kolor naszej gospodyni. Nie skarżę się na nic, nawet kamień mnie nie atakuje, bo co jakiś czas do gotowania wody wsypywany jest kwasek cytrynowy , którego każdy kamień boi się jak diabeł wody święconej! Niestety jestem ostatnio bardzo zmartwiony, chyba sami widzicie, że wyglądam jak struty….
   - Tak, taaaak, boimy się głośniej odzywać - zadzwoniły sztućce.
   - Przecież widzimy, że coś Cię dręczy i nie masz humoru – brzęknęły szklanki i kubeczki.
   - Nawet nie zasyczysz parą psiiiiik kiedy wskakuję na stół kuchenny pod nieobecność domowników – miauknęła kocica.
    - Jakiś nieswój jesteś od pewnego czasu stuknęły chórem garnki, stojące na kuchence obok czajnika.
    - Nie odzywamy się wcale – powiedziały talerze – żeby nie wyprowadzić Cię z równowagi bo jakiś mrukliwy i dziwny ostatnio się stałeś, a przecież zawsze wesoło sobie pogwizdywałeś.
     - No tak, jest mi ostatnio bardzo, bardzo smutno i boję się, że niedługo będziemy się musieli rozstać na zawsze.
    - Co też ty mówisz !? – W kuchni zrobił się rumor. Jeden mówił przez drugiego i nie można było zrozumieć słów.
    - Ciiiiiiiiiiiiiiiiiiii – syknął czerwony czajnik w białe kropki – uspokójcie się ! Zaraz Wam wszystko wyjaśnię. Podsłuchałem, jak gospodyni zachwycała się nowoczesnym, elektrycznym czajnikiem, który zobaczyła w supermarkecie. Oczywiście czerwonym. Chce go dostać na imieniny, więc mnie… wystawią pewnie do śmietnika i jakiś brudas mnie stamtąd wywiezie na złom!
     - Nic podobnego ! Nie pozwolimy na to ! Nie zgodzimy się na to ! Jesteś z nami od zawsze i zostaniesz na zawsze! A jak nie to wszyscy razem z Tobą stąd odejdziemy….. W kuchni wszystko zaczęło brzęczeć, dzwonić i szczękać, podniósł się straszny hałas i nikt nie usłyszał że właśnie gospodarze wrócili z pracy.
    Umyli ręce, wyjęli z lodówki obiad do podgrzania i podpalili pod garnkami gaz. Pani nalała do czerwonego czajnika w białe kropki wody, wytarła go starannie ściereczką i wstawiła wodę na herbatę.
   - Mój ukochany czerwony czajnik, dostałam go na nowe mieszkanie od babci. Jest prawdziwą ozdobą mojej kuchni. Miałam kupić elektryczny czerwony czajnik w supermarkecie. Podobał mi się, ale chyba kupię inny, taki w różnokolorowe  kwiatki. Tego od babci nie pozbędę się jednak nigdy bo go po prostu kocham !Wszyscy w kuchni odetchnęli z prawdziwą ulgą.

niedziela, lutego 21, 2016

Ktoto, Coś i Toja



   Stuk- puk stuk- puk  stuk -puk, puk-puk-puk.
Kto to? Kto tam puka? – zapytał grubym głosem Ktoto. Ale za drzwiami panowała cisza. Gruby głos dodawał mu zawsze otuchy kiedy był sam w domu.
    Pytam się ktooooo to? Powtórzył Ktoto. Tym razem jakby trochę nieuprzejmie.
    Tymczasem coś poruszało się za drzwiami, jakby bało się odezwać. Wreszcie osoba znajdująca się  z drugiej strony, za zamkniętymi drzwiami wydusiła z siebie  piskliwym głosikiem odpowiedź : to jaaaa…  
    Jaka znów Toja? -zdenerwował się nie na żarty Ktoto .  No przecież mówię wyraźnie że to ja!- odpowiedziała osoba z drugiej strony drzwi.
    Coś dalej kręciło się za zamkniętymi drzwiami, jakby nie mogło się doczekać na ich otwarcie. Słychać było jakieś popiiiiiskiiiiwania i szszszelessssty.
Ktoto podszedł po cichu do drzwi i nagle je otworzył.
    Za drzwiami stało grubiutkie i roześmiane Coś w kwiaciastej sukience, z burzą rudych loków na głowie. Na włosach miało zawiązaną ogromną, zieloną kokardę, która się trochę przekrzywiła.  
    Obok niego stała Toja. Toja była chuda  jak patyk, nieco blada i wyglądała na przestraszoną. Miała jasne włosy splecione w dwa warkoczyki tak cienkie, że przypominały mysie ogonki. Jej czerwona sukienka była trochę wygnieciona.
  Obie miały w rękach ogromne, bardzo kolorowe, bukiety kwiatów.
  Przyszłyśmy Cię odwiedzić. Siedzisz i siedzisz zamknięty w tym dusznym domu i nawet okien nie otwierasz. Widziałyśmy z daleka że okna masz szczelnie pozamykane.
   Wiosna nadchodzi dużymi krokami – powiedziały chórem – już nawet podobno żurawie przyleciały. Przyszłyśmy Ci przypomnieć o wiośnie. Idziesz z nami na spacer? Wprawdzie Ktoto niedawno wyskoczył z łóżka i włosy miał potargane jakby w nie piorun strzelił, ale włożył prędko swój żółty dresik i natychmiast był gotowy do wyjścia. Już po chwili Ktoto, Coś i Toja poszli do lasu na pierwszy, wiosenny spacer.



piątek, lutego 19, 2016

Patyk



   Niezbyt długi, trochę krzywy a właściwie wygięty i przypominający swoim kształtem łuk, leżał sobie patyk na trawniku, tuż obok parkowej alejki. Leżał tam już od pewnego czasu. Nie wiedział nawet jak długo. Leżał i rozmyślał.     
   Przypominał sobie dzieciństwo a potem lata młodości, kiedy był gałązką kasztana.
   Kasztan był bardzo, bardzo stary, sam już nie pamiętał ile miał lat. Dlatego też w rozłożystej koronie drzewa zagnieździło się kilka ptasich rodzin. W sporej dziupli po lewej stronie mieszkał dzięcioł z żoną i dziećmi (pukać trzy razy) a tuż nad nimi, jakieś trzy konary wyżej uwiła sobie gniazdko rodzina sikorek.  Z drugiej strony kasztana zamieszkała sroka z rodziną. Na pierwszy rzut oka robili przyzwoite wrażenie, ale to nicponie i znani w okolicy złodzieje. Szczególnie wszystkiego, co błyszczało.  
   Wiosną kasztan puszczał nowe liście, które, najpierw malutkie, rosły coraz bardziej i bardziej. Wykluwały się pisklęta.
Tuk tuk tuk puk puk puk – pracowity dzięcioł szukał pod korą robaków żeby nakarmić pisklęta.
   Pi pi pi pi pi pi…. Popiskiwały sikorzęta czekając z otwartymi dziobami na smakowite robaczki, po które co chwila wyfruwało z gniazda jedno z rodziców.
   Sroki skrzeczały bardzo nieprzyjemnie więc nikt ich nie słuchał.
    Latem słońce przeświecało przez liście i lekki wietrzyk kołysał gałęziami. Czasem, szczególnie przed burzą ,zrywało się silne wietrzysko, które szarpało całym drzewem.
    Najgorsza była jesień z ulewnymi deszczami i wichurami. Wtedy na drzewie było już pełno dojrzałych kasztanów, znakomitych na kasztanowe ludziki i zwierzęta.
   W słoneczne dni przychodziły pod drzewo dzieci które zbierały kasztany. Były bardzo niecierpliwe . Nigdy nie wystarczyły im te kasztany, które, już dojrzałe same spadały pod drzewo. Rzucały więc w drzewo kijami i kamieniami.
   Khhhrrrr trzasssk – właśnie złamała się jedna z gałązek i spadła pod drzewo. To nasz patyk. Leżał tak sobie smutny i samotny aż podskoczył do niego mały chłopiec, który wyszedł na spacer do parku ze swoim wesołym szczeniakiem Łatkiem.
     Popatrz, Łatek, jaki piękny patyk znalazłem. W sam raz do rzucania. Pobawimy się!
    - Łatek, aaaaport! Uważaj , tam dalej, no przynieś patyk! Przynieś i podaj! Znów Ci rzucę!

    W taki sposób patyk już nie czuł się samotny i smutny bo wesoło bawił się z chłopcem i jego psem Łatkiem. A po zabawie został zabrany do domu, bo następnym razem znów mógł się przydać.

czwartek, lutego 18, 2016

Mufinka

    Właśnie otworzyły się drzwi piekarnika, Gruba Rękawica, pikowana, cała w biedronki, chwyciła blachę ze świeżo upieczonymi, gorącymi jeszcze, czekoladowymi mufinkami i wyciągnęła ją z piekarnika. Mufinki drzemały jeszcze w swoich foremkach. W piekarniku było naprawdę gorąco i zasnęły od razu, jak tylko je tam włożono. Spały sobie smacznie a śniły im się różne śmieszne rzeczy.
    Każda z mufinek miała oczy i nosek z rodzynek a buzię z paska smażonej w cukrze skóry pomarańczowej. Były grubiutkie, bo brzuszki miały wypchane różnymi pysznymi rzeczami: wiśniowymi konfiturami i powidłami, orzechami, rodzynkami i suszonymi owocami. Rękawica odstawiła blachę z gorącymi mufinkami na stół w pokoju, żeby wystygły, zanim domownicy przyjdą na podwieczorek.
    A aaaaa psik! Kichnęła jedna z mufinek i roześmiała się głośno swoim cieniutkim głosikiem. Hi hi hi hi ojej ojej ! Coś właśnie połachotało ją w nos.
   Czarny kot, który dotąd spał rozciągnięty jak długi na stole, postanowił zaprzyjaźnić się ze smakowitymi mufinkami. Obwąchując je, właśnie jedną z nich połachotał swoimi wąsami.
   Kot ze strachu nastroszył się cały i skoczył na równe łapy. Mufinka też przestraszona wyskoczyła z foremki, potoczyła się po stole i spadła na podłogę. Kot za nią, mufinka pod kaloryfer. Biegali bawiąc się w berka po całym pokoju, aż nadeszła  Gruba Rękawica w biedronki, podniosła z podłogi mufinkę i włożyła ją do foremki.
   Kot też dostał za swoje od Rękawicy : psik, kocie, psik ze stołu i proszę więcej nie dotykać mufinek! 

poniedziałek, lutego 15, 2016

Wolne Radio OPORNIK

Miłe Czytelniczki i Mili Czytelnicy mojego bloga! 

Cieszę się, że tylu Was jest ze mną . Dziś chcę Was zachęcić do słuchania Wolnego Radia OPORNIK założonego przez sympatyków znanego Wam pewnie Komitetu Obrony Demokracji (KOD).

Radio OPORNIK nadaje audycje przez 24 godziny na dobę:
* O każdej pełnej godzinie : wiadomości z Polski uzupełnione wiadomościami z regionów KOD
* Codziennie około 19:15 czasu polskiego czytane są bajki dla dzieci
* O 21-ej czasu polskiego możecie posłuchać Teatru Sensacji

Wiadomości i audycje przerywane są muzyką. Siedzicie w nocy przy komputerze bo taką macie pracę? Włączcie sobie radio OPORNIK. Naprawdę warto posłuchać rzetelnych wiadomości i ładnej muzyki.


Oto link do OPORNIKA:
 http://media.spacial.com/webwidgets/player/600x100.html?sid=70271&rid=119710&startstation=false&theme=metallic&token=f6bd7053f533fbf730c04077fc96c2f98e04762b