Frania, mała, szara myszka, tak naprawdę
otrzymała imię Franciszka, ale wszyscy i tak wołali na nią Frania. Frania
bardzo lubiła porządek więc kiedy jadła, zjadała wszystko co do ostatniego
okruszka. Czasem tylko chowała cokolwiek do szuflady starego biurka po swoim
dziadku, tak na czarną godzinę. Była
schludną i czystą myszką no i jak to dziewczynka, bardzo lubiła duże, kolorowe
kokardy. Miała ich osiem : po jednej na każdy dzień tygodnia i jedną, dodatkową,
na specjalne okazje. Codziennie z dumą nosiła swój mysi ogonek z zawiązana na
nim kokardą.
W poniedziałek nosiła zieloną kokardę
w nadziei, że przez cały tydzień będzie ładna pogoda.
We wtorek : kokardę różową tak jak krem truskawkowy za
którym wprost przepadała.
W każdą środę na ogonku Frani powiewała
kokarda niebieska, jak niebo w słoneczny i bezchmurny letni dzień.
W czwartek ogonek Frani zaopatrzony
był w żółtą kokardę, która przypominała, że miło jest uśmiechać się do ludzi,
tak jak rosnące w polu słoneczniki, które spoglądają wprost na słońce.
W piątek kokarda stawała się czerwona
jak dojrzały pomidor z babcinego ogródka, co oznaczało: uwaga, zbliża się
koniec tygodnia.
W sobotę Frania wiązała na ogonku
granatową kokardę (żeby nie było widać kiedy się zabrudzi), zakładała fartuszek
i zabierała się do domowych porządków a w niedzielę piękną, podwójną, białą kokardę,
żeby wszyscy widzieli, że to prawdziwe święto.
Ósma kokarda, ta na specjalne okazje,
był różnokolorowa i przypominała Frani o wszystkich pozostałych, miło
spędzonych dniach tygodnia.