Właśnie otworzyły się drzwi piekarnika, Gruba
Rękawica, pikowana, cała w biedronki, chwyciła blachę ze świeżo upieczonymi,
gorącymi jeszcze, czekoladowymi mufinkami i wyciągnęła ją z piekarnika. Mufinki
drzemały jeszcze w swoich foremkach. W piekarniku było naprawdę gorąco i
zasnęły od razu, jak tylko je tam włożono. Spały sobie smacznie a śniły im się
różne śmieszne rzeczy.
Każda z mufinek miała oczy i nosek z
rodzynek a buzię z paska smażonej w cukrze skóry pomarańczowej. Były
grubiutkie, bo brzuszki miały wypchane różnymi pysznymi rzeczami: wiśniowymi
konfiturami i powidłami, orzechami, rodzynkami i suszonymi owocami. Rękawica
odstawiła blachę z gorącymi mufinkami na stół w pokoju, żeby wystygły, zanim
domownicy przyjdą na podwieczorek.
A aaaaa psik! Kichnęła jedna z mufinek i
roześmiała się głośno swoim cieniutkim głosikiem. Hi hi hi hi ojej ojej ! Coś
właśnie połachotało ją w nos.
Czarny kot, który dotąd spał rozciągnięty
jak długi na stole, postanowił zaprzyjaźnić się ze smakowitymi mufinkami.
Obwąchując je, właśnie jedną z nich połachotał swoimi wąsami.
Kot ze strachu nastroszył się cały i skoczył
na równe łapy. Mufinka też przestraszona wyskoczyła z foremki, potoczyła się po
stole i spadła na podłogę. Kot za nią, mufinka pod kaloryfer. Biegali bawiąc
się w berka po całym pokoju, aż nadeszła
Gruba Rękawica w biedronki, podniosła z podłogi mufinkę i włożyła ją do
foremki.
Kot też dostał za swoje od Rękawicy : psik,
kocie, psik ze stołu i proszę więcej nie dotykać mufinek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz