Translate

wtorek, czerwca 10, 2014

Kucyk


            Kiedy się urodził, wołano na niego źrebak. Później zaczęto mówić o nim Mały i tak już zostało. Ten przydomek bardzo do niego pasował, bo konik był rzeczywiście wyjątkowo mały w porównaniu z innymi, takimi jak on, kucykami. Mały urodził się w cyrku. Jego rodzice od lat występowali na arenie razem z kolorowo ubranymi clownami. Clowni mieli rude czupryny, czerwone nosy podobne do piłki pingpongowej i bardzo kolorowe ubrania, a kucyki były nakryte kolorowymi czaprakami z przyszytymi do nich dzwoneczkami. W cyrku było kolorowo, głośno i wesoło. Ale cyrk został pewnego dnia zamknięty, większe zwierzęta trafiły do ZOO a inne, tak jak Mały poszły do dobrych ludzi którzy chcieli je przygarnąć.
            Mały trafił do leśniczówki. Pan leśniczy, zawsze uśmiechnięty mężczyzna z czarnymi, sumiastymi wąsami miał małą córeczkę i myślał, że Natalka ucieszy się z kucyka, który będzie jej własnym koniem, ale ona była jeszcze bardzo mała i bała się takich ogromnych żywych zwierząt. Mały wydawał się jej naprawdę ogromny.
            Kucyk towarzyszył więc często innym koniom przy wyrębie lasu. Konie są niezastąpione tam, gdzie nie mogą wjechać wielkie, ciężkie maszyny.
            Las był ogromny. Nie było wiadomo gdzie się zaczyna ani gdzie się kończy. Tylko okoliczni mieszkańcy umieli się odnaleźć w tym lesie. Wysokie masztowe sosny kołysały się to w prawo to w lewo a wiatr potrząsał ich gałęziami strząsając na ziemię szyszki. Szyszki zrzucały też wiewiórki z rudymi kitami, które wydłubywały z szyszek smaczne nasionka. Trzeba było uważać spoglądając do góry, żeby nie dostać taka szyszką w nos.
            Tego dnia poza odgłosami piły, która swoimi ostrymi zębami wgryzała się w pnie ścinanych drzew, nawoływaniem się drwali i parskaniem koni było cicho i spokojnie. Las był piękny, szczególnie w lecie, kiedy przez korony drzew świeciło słońce. Jednak wieczorem, kiedy zapadał zmrok a robotnicy kończyli pracę, zabierali swoje konie i wracali do domów w lesie robiło się nieprzyjemnie, a nawet strasznie. Wysokie sosny rzucały pod nogi swoje cienie. Kołysały się na wietrze, więc ich cienie poruszały się wraz z nimi i wydawało się, że to jakieś zjawy.  Dlatego nikt po zmroku nie zapuszczał się sam do lasu.
            Kiedyś jednak, chociaż nic tego rano nie zapowiadało, rozpętała się straszna burza. Nikt w okolicy nie pamiętał takiej burzy. Był sierpień, słońce świeciło od samego rana więc tym bardziej nikt się jej nie spodziewał. W jednej chwili zrobiło się zupełnie ciemno jak w nocy, a niebo co chwila rozdzierały błyskawice. Pojawiały się dosłownie jedna po drugiej. Lał rzęsisty deszcz. Taki, przed którym nie może ochronić największy parasol. W pewnej chwili z nieba zaczął spadać spory grad. Robotnicy pracujący przy wyrębie lasu w pośpiechu pozbierali swoje narzędzia i popędzili w stronę swoich domów.  Pozostał tylko leśniczy ze swoimi końmi i Małym. Musiał dopilnować czy wszystkie narzędzia zostały zebrane a miejsce wycinki jest odpowiednio zabezpieczone,  żeby komuś, kto będzie tędy przypadkiem przechodził,  nie przytrafiło się nic złego.
            Nagle ogromna błyskawica rozdarła niebo, a tuż po niej zupełnie blisko rozległ się głośny grzmot, który przetoczył się po lesie. Odgłos pioruna był taki,  jakby ktoś wysypał na  podłogę ogromne kamienie. To piorun uderzył w stojącą najbliżej sosnę. Zsunął się po niej aż do ziemi, wyrywając ją z korzeniami i przewracając.
            Zwalona sosna upadła tak nieszczęśliwie, że wbiła się między inne drzewa, a leśniczy, jego konie i wóz mieli całkowicie odciętą drogę. Tylko Małemu, ze względu na jego wzrost udało się przecisnąć pod zwaloną sosną wydostać z tej pułapki na polanę. Kucyk, chociaż trochę się bał, pędził w strugach deszczu ile sił w kopytach, leśnym duktem, w stronę leśniczówki, aby sprowadzić do lasu pomoc. Wiedział, że tylko od niego zależy czy leśniczemu i koniom uda się szczęśliwie wrócić do domu.
            Mały dobiegł do domu zziajany i przemoczony więc od razu został wytarty do sucha, okryty ciepłą derką, napojony i nakarmiony. Kiedy kucyk sam dotarł do leśniczówki, od razu zorientowano się, że musiało się wydarzyć coś złego, co zatrzymało w lesie w taką pogodę leśniczego i konie. Natychmiast zorganizowano wyprawę ratunkową ludzi zaopatrzonych w latarki, liny i topory. Odnaleziono leśniczego i jego konie uwięzionych przez przewróconą sosnę. Na szczęście nikomu nic złego się nie stało.
Od tamtej pory mówiono o Małym z szacunkiem, bo mimo skąpego wzrostu miał dużo oleju w głowie, to znaczy że był mądry, wykazał się wielką odwagą i potrafił sobie poradzić w trudnej sytuacji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz